Hardkorowa ucieczka, czyli Hardkon Larper’s Retreat 2016.

Odpocząć od codzienności? Przez ponad tydzień siedzieć w kreatywnym towarzystwie gadając o larpach? Dosłownie jeść gadając o larpach, pić gadając o larpach, budzić się by pójść na prelekcję o larpach? Kto by tak nie chciał? Myślę, że znam bardzo mało takich ludzi. A jednak przekonanie się do pojechania na tę imprezę zajęło mi kilka dobrych lat. Czemu? Nie wiem. Czy żałuję? Pewnie.

Dlaczego? Niby już to napisałem, ale teraz trochę bardziej szczegółowo.

Jechałem z nieco innym nastawieniem. Myślałem, że będą przez cały dzień prelekcje, że będzie kilkanaście lub dwadzieścia kilka osób. Spodziewałem się, że większość „znanych” larpowego światka przyjedzie o czymś opowiedzieć. Przygotowałem się więc na odbiór i notowanie.

img_20160905_141736
I było co notować, nie to, że nie.

 

Było odwrotnie. Każdego dnia odbywała się jedna prelekcja w godzinach porannych (10, 11 czasem 12ta 😉 ) a potem był czas na samodzielne tworzenie i dumanie, ewentualnie niezorganizowane rozmowy w podgrupach. Wieczorami zawsze niezwykle interesujące i dające do myślenia dyskusje. Ich owoce przetrawione przeze mnie znajdą się tutaj w różnych formach.

img_20160910_115918
Codziennie,  w godzinach porannych Kula dzielił się z nami swoją wiedzą.

 

Na początku byłem zawiedziony liczbą uczestników (w największej grupie była nas szóstka). Jednak każdy wkładał czy to w dyskusje, czy w dygresje podczas prelekcji mnóstwo osobistych przemyśleń i doświadczeń. Ciężko mi sobie wyobrazić ile potrzebowali byśmy czasu, gdyby takich uczestników było dwa albo trzy razy więcej. Jestem więc usatysfakcjonowany.

Żałuję, że nie przyjechałem lepiej przygotowany do samodzielnej pracy. Następnym razem, bo będzie następny raz, przyjadę z projektem do opracowania. I wszystko co będzie się działo będę chłonąć pod jego kątem. Co też polecam, jeśli chcielibyście uciec razem z nami – to jest ta wiedza, której zabrakło mi przed (ale ten rok jest akurat pełen imprez, na które przyjechałem nie przygotowany 😉 ).

Dlatego też na Retreacie nie zrobiłem dużo. Ale myślę, że dużo się nauczyłem. Największym odkryciem są dla mnie nanolarpy i to jak fajne gry można zrobić w bardzo krótkim czasie. Z dyskusji najbardziej zapamiętałem tę o roli relacji w tworzeniu larpów, roli karty w komunikacji z graczem i o tym co naprawdę i jak musimy przekazać graczowi, aby dobrze się bawił na grze. Zaś z teorii uważam, że etapy monomitu Campbella mogą i powinny stać się bardzo ważnym narzędziem w określaniu jakich przeżyć chce i jakich może się spodziewać gracz na larpie. (O tym oczywiście w następnych notkach.)

[Aha, jeden z owoców naszych rozmów, czyli budowanie postaci tuż przed larpem, poprzez wybieranie fragmentów stroju, został już wykorzystany w Westworld i można go zobaczyć w drugim odcinku. Tantiem nie wzięliśmy, bo robimy to dla nauki, nie dla hajsu!]

Robiliśmy też inne rzeczy. Nie myślcie, że jesteśmy skończonymi nerdami. To znaczy jesteśmy, ale potrafimy się też bawić. Były więc kąpiele słoneczne na ławkach, kąpiele w jeziorze, siłownia, spacery po okolicy oraz picie alkoholu (kąpiele?) w czasem przesadnych ilościach. Ale wszystko okraszone rozmowami o larpach, nie spodziewaliście się chyba niczego innego.

img_20160907_193620
No bywało ciężko 😉

Na koniec odrobina mam nadzieję konstruktywnej krytyki. Może bardziej życzeń z mojego punktu widzenia. Chciałbym, żeby było więcej struktury. Ze dwa przynajmniej wykłady dziennie. Wiem, że Kula, który prowadził niemal każdy w tym roku, może po prostu nie wyrobić czasowo i fizycznie. Dlatego też fajnie by było gdyby ktoś jeszcze wziął to na siebie. Do tego więcej gier, które moglibyśmy przetestować i omówić. Żeby teoria była podparta case’ami, które znamy wszyscy. Ponieważ dawno nie grałem w żadne larpy, wiele przykładów trzeba było mi tłumaczyć. Tak dałoby się tego uniknąć.

Mniej picia – to głównie uwaga do siebie.. bo fajnie było by wstać wcześniej, zacząć dzień dwiema prelkami, potem coś porobić i dopiero myśleć o tym,że pora na obiad. Dyskusje na koniec dnia muszą zostać, bo jest to prawdziwa kopalnia złota. Cieszyłbym się, gdyby było nas tak ze 4 osoby więcej. I może raz na jakiś czas konkretne zadania do pracy w podgrupach. Czasem rygor stymuluje mocniej kreatywność niż totalna wolność. Zwłaszcza gdy świeci słońce a w lodówce chłodzi się Perła 😉

Zdecydowanie polecam taki wyjazd wszystkim, którzy myślą o tworzeniu larpów. Jako osoba, która w tym temacie przespała kilka lat, mam wrażenie, że obudziłem się za późno. Że większość imprez straciła swój silny edukacyjny potencjał wymiany poglądów i eksperymentowania. Że każdy poszedł w swoją stronę i robi to co lubi, w czym czuje się najlepiej. Klimat na naukę i rozwój jakby zniknął. A to nie dobrze, bo uczyć warto się zawsze. Może nawet bardziej wtedy kiedy czujemy się w czymś już naprawdę nieźli, bo wtedy najłatwiej popaść w rutynę. I na Hardkon Larpers’ Retreat ten klimat jeszcze jest, organizatorzy chociaż mają olbrzymie doświadczenie, chcą uczyć się dalej, jednocześnie doświadczenie to oferując innym. Warto korzystać moi drodzy! Warto raz w roku uciec, by wrócić mądrzejszym 😉

img_20160912_134832
To my, Ci mądrzejsi 😉 chociaż niestety nie wszyscy.

 

 

Dodaj komentarz